Gerlach. Najwyższy szczyt Tatr wznoszący się na wysokość 2655 metrów. Masyw Gerlachu góruje nad Doliną Wielicką oraz Dolina Batyżowiecką.
Wejście na Gerlach (słow. Gerlachovský štít) z przewodnikiem górskim Ilość osób/przewodnik górski: max. 3 osoby Cena: 390 € / 3 osoby (tylko w okresie letnim) 360 € / 2 osoby (w zimie max. 2 osoby) 330 € / 1 osoba Martinovka a Džipsiho ferrata 360 € / 1 osoba, 390 € / 2 osoby Długość trasy: 8 – 10 h Deniwelacja (różnica wysokości): 1100 m od Śląskego Domu Stopień trudności: – trasa trudna technicznie, duża ekspozycja ścieżek – trasa wymaga dobrej kondycji i doświadczenia w wysokogórskiej turystyce Wejście na Gerlach jest całodniową wycieczką, dostępną, w zależności od warunków atmosferycznych, przez cały rok. Wejście na szczyt jest możliwe wieloma trasami o różnym stopniu trudności. Nasi przewodnicy górscy chętnie Was nimi poprowadzą. Najpopularniejszą trasą, ze względu na stosunkowo niski poziom trudności, jest trasa biegnąca przez Wielicką Próbę (słow. Velicka próba) Osobom poszukującym przygód, z większym doświadczeniem, proponujemy bardziej zaawansowaną trasę na Gerlach, np. drogą Martina lub ferratą Gypsiego (V. Tatarki). Wycieczki zaczynają się przy Śląskim Domu i zapewniają przepiękne widoki. Zapraszamy do korespondencji za pomocą adresu email lub kontaktu telefonicznego – chętnie doradzimy Państwu i pomożemy zdecydować się, którą propozycję wybrać. Historia i zdobywanie Gerlacha Pierwszymi zdobywcami okolic Gerlacha, jak i samego szczytu, byli myśliwi oraz botanicy. Prawdopodobnie to oni, jako pierwsi, zdobyli szczyt góry. Prawdopodobnie pierwszym człowiekiem, który w roku 1834 stanął na szczycie Gerlacha był spiski Niemiec, przewodnik górski, Jan Still (1805 – 1890). Był on w tym czasie nauczycielem w Novej Lesnej. Jan Still wziął udział w tej wyprawie wraz ze swoim szwagrem Gellhofem, budowniczym z miasta Velka, Martinem Urbanem Spitzkopfem, młynarzem z Novej Lesnej oraz dwoma nieznanymi myśliwymi. Pierwszego słowackiego wejścia na szczyt przez Batyżowiecką Próbę (słow. Batizovska Próba), w roku 1875, dokonali przewodnicy górscy z miasta Štôla – Ján Ruman Driečny oraz Jan Pasterňák. This is also available in: angielski słowacki
Istnieje wiele dróg prowadzących na szczyt Gerlach, jednakże tutaj pragnę się skupić na drodze Martina, potocznie zwaną Martinovką. Jest ona jedną z najpiękniejszych dróg na Gerlach i przez cały czas prowadzi pięknie wyeksponowaną granią począwszy od Polskiego Grzebienia. Droga została wyznaczona w 1905 roku przez niemieckiego

Zapraszamy na film z poniedziałkowej wyprawy na Gerlach, najwyższy szczyt nagraniu widać podejście Batyżowieckim Żlebem. Autorem filmu jest Janusz z Tatry film Gerlach Tatry zimą zimaPowiązane artykuły 11 lip 2022 Gigantyczna lawina pędziła wprost na kamerzystę. Nagrywał do ostatniej chwili (FILM) 20 cze 2022 Gigantyczna lawina kamienna w Tatrach! (FILM) 07 cze 2022 Polujący niedźwiedź, chroniąca młode łania…Niezwykłe spotkanie z tatrzańską przyrodą (FILM)Sklep Tatromaniakaodzież i akcesoria z motywami górskimi Przejdź do sklepu

Czy wspinaczka na Gerlach jest trudna? Na Gerlach nie prowadzą żadne oznaczone szlaki, a nawet najprostsze wejście nie odbywa się wygodną ścieżka, tylko drogą wspinaczkową o trudnościach określanych w skali tatrzańskiej na I/II. Strona głównaGórySzatan – wejście od Doliny Młynickiej (droga, trudności, zdjęcia) Szatan to mierzący 2421 metrów wysokości szczyt, położony w słowackiej części Tatr Wysokich. Jest najwyższym i najczęściej odwiedzanym punktem na pięknej i popularnej wśród taterników grani Baszt. W ramach tej wycieczki zdobywam go najpopularniejszą, niezbyt trudną drogą od Doliny Młynickiej. Trwa wrzesień – miesiąc statystycznie najlepszej i najbardziej stabilnej pogody w Tatrach. W tym roku faktycznie aura sprzyja, więc w moje ulubione góry jeżdżę dość często, starając się wykorzystać niemal każdą nadarzająca się okazję. Tak było i tym razem. Ledwo co wróciłem z niezwykle udanego wejścia na Mięguszowiecki Szczyt Wielki, a już wypatrzyłem obiecujące prognozy na zbliżający się weekend. Pomysłów było kilka, ale ostatecznie, dzięki jednej z Facebookowych grup górskich, padło na Szatana. Szatan – podstawowe informacje o szczycie Zacznijmy może od nazwy, bo ta bez wątpienia może budzić ciekawość. Szczyt zawdzięcza ją słowackim legendom, opowiadających o szatanie strzegącym cennych kruszców znajdujących się w jednym ze żlebów na zboczach masywu. Gdzieś trafiłem też wersję o diabłach zlatujących się tutaj w noc świętojańską. W każdym razie, tradycyjna nazwa przetrwała do dziś, a „szatańskie” nazewnictwo pojawia się również w innych, położonych niedaleko miejscach (mamy między innymi Szatani Żleb, Czarci Róg oraz Piekielnikową Turnię). Szatan wznosi się na 2421 metry i posiada dwa wierzchołki o bardzo podobnej wysokości. Szczytowa tabliczka znajduje się na południowym, natomiast nieco lepsze widoki można obejrzeć z północnego. Dzieli jest niecałe 100 metrów, więc na pewno warto odwiedzić oba. Na szczyt prowadzi kilka dróg dostępnych dla wprawnych turystów i taterników: dwie przez Grań Baszt (z południa i północy) oraz z pobliskiej Doliny Młynickiej. Ta ostatnia uchodzi za najłatwiejszą, jest też najbardziej popularną. Jej wycena nie przekracza 0+, a czas przejścia wynosi 1,5 – 2 godziny. Orientacja nie powinna sprawić większych problemów. Droga jest czytelna, często z wyraźną ścieżką pod nogami oraz licznymi kopczykami. To wszystko sprawia, że Szatan nieźle nadaje się nawet na jedną z pierwszych pozaszlakowych wycieczek. Fakt położenia poza siecią szlaków może jednak sprawić parę innych problemów. Po pierwsze, by legalnie przejść opisywaną tu trasę, trzeba to zrobić w towarzystwie przewodnika. Jeśli go zabraknie, turysta ryzykuje mandat w wysokości nawet kilkuset euro (w praktyce jest to raczej dolne kilkadziesiąt). Drugim problemem jest ubezpieczenie, które przy świadomym łamaniu przepisów może przestać obowiązywać. Jeśli więc zdarzyłby się wypadek, wysokie koszty akcji ratunkowej mogą zostać w całości przerzucone na pechowego turystę. Warto więc dobrze doczytać warunki polisy albo wybrać droższe, choć sprawdzone członkostwo w Alpenverein. Szatan – relacja z wejścia drogą od Doliny Młynickiej Dojazd Kraków – Szczyrbskie Jezioro Na Słowację jedziemy z cztery osoby, które będą działać jako dwa niezależne zespoły. Ja z świeżo poznanym kolegą odwiedzimy Szatana, pozostali zostaną na szlaku i ruszą w stronę Koprowego Wierchu. Spotykamy się w Krakowie, gdzieś w okolicach Ronda Matecznego. Jest godzina 4:20, więc jeszcze sporo przed wschodem słońca. Bez większych problemów opuszczamy miasto i po Zakopiance ruszamy na południe, aż do Nowego Targu. Jam odbijamy na Jugrów, ku polsko-słowackiej granicy. Niedługo później jesteśmy już po drugiej stronie. Tam wyraźnie zwalniamy i zaczynany przejazd wzdłuż Tatr Bielskich. Kierunek zmieniamy dopiero za Tatrzańską Kotliną, gdzie odbijamy w prawo i po tak zwanej Drodze Wolności przez dłuższy czas jedziemy za południowy-zachód. W pewnej chwili przy drodze pojawia się drogowskaz na Szczyrbskie Jezioro (Štrbské Pleso). Znów skręcamy w prawo i podjeżdżamy chwilę ku centrum tej turystycznej miejscowości. Zostawiamy samochód na jednym z licznych parkingów (6 euro za dobę), zakładamy plecaki i piechotą ruszamy ku swoim celom. Żółtym szlakiem przez Dolinę Młynicką Ekipa dzieli się już na starcie. Dziewczyny skręcają ku Koprowemu, my bez większego problemu odnajdujemy oznaczenia żółtego szlaku. Początek prowadzi chodnikiem, najpierw wśród licznych straganów, parkingów i pensjonatów, później przy narciarskich wyciągach, skoczniach oraz sporych rozmiarów wieży widokowej. Niecały kilometr dalej żegnamy się z asfaltem i wchodzimy na szeroką, szutrową ścieżkę, która prowadzi nas chwilę w terenie pełnym krzewów i pojawiających się od czasu do czasu drzewek. Nachylenie nie jest duże, więc idzie się tędy bez większego wysiłku. Początek żółtego szlaku z widokiem na Grań Soliska. Niedługo później trafiamy do lasu, gdzie poruszamy się już nieco bardziej stromą ścieżką wśród licznych korzeni. Całkiem ładna okolica, choć gęste drzewa przesłaniają większą część górskich widoków. Las z czasem rzednie i zamienia w kosodrzewinę. Z początku wysoką, później coraz niższą. Tu pod nogami mamy ułożony z kamieni chodnik, bardzo typowy dla wszystkich tatrzańskich szlaków. Przejście w otoczeniu kosówki. Widoki poprawiają się z każdą minutą. Po obu stronach doliny wznoszą się piękne granie: z lewej Soliska, z prawej Baszt. Gdzieś na tej drugiej znajduje się cel naszej dzisiejszej wędrówki. Na przeciwko siebie, w oddali widzimy również trochę osamotniony masyw Szczyrbskiego Szczytu. Żółtym szlakiem przez Dolinę Młynicką. W oddali widać Szczyrbski Szczyt, natomiast po prawej stronie ciągnie się Grań Baszt. Środkiem doliny płynie Młynicki Potok, do którego wód czasem zbliża się nasz szlak. W oddali dostrzegamy też piękny wodospad, który wkrótce zaczniemy odchodzić z lewej strony. To pierwszy nieco bardziej wymagający odcinek tego podejścia. Wodospad Skok w Dolinie Młynickiej. Ponad progiem wodospadu trafiamy na niedługi, ubezpieczony łańcuchami odcinek. Najpierw prowadzi w poprzek pochyłych, dość gładkich i śliskich skałek, później odbija do góry ku kilku większym blokom skalnym. Krótki odcinek łańcuchów nad wodospadem. Idąc dalej trafiamy na wypłaszczenie, gdzie znów zbliżamy się do Młynickiego Potoku, a także przechodzimy przy niewielkim stawie. Później, znów po wygodnym chodniku, kontynuujemy podejście w górę doliny. Marsz wgłąb Doliny Młynickiej. W oddali, na środkowym planie, widać już formację skalną, którą prowadzić będzie pierwsza część podejścia na Szatana. Przejście tego dość płaskiego odcinka nie sprawia praktycznie żadnych trudności. Stopniowo obchodzimy widoczny na powyższym zdjęciu, „wał” składający się dużych, spękanych skał przetykanych trawkami. Gdzieś za nim powinno znajdować się odejście ścieżki prowadzącej na Szatana. Wejście na Szatana Jest! Zgodnie z tym, co miałem wcześniej okazję przeczytać i usłyszeć, moment zejścia ze szlaku ciężko przegapić. Znajduje się ono przy dużym kamieniu z biało-żółtą kropką. Wyraźna ścieżka prowadzi w stronę trawiastej „kopy”, położonej poniżej obu wierzchołków masywu. Stąd całkiem nieźle widać już przebieg całej drogi prowadzącej na szczyt. Charakterystyczny kamień z żółtą kropką oraz początek drogi prowadzącej na Szatana od Doliny Młynickiej. Mimo wczesnej pory, nie jesteśmy tu sami. Przed nami na Szatana wchodzą już co najmniej dwie różne ekipy, co dodatkowo ułatwia orientację. Ruszamy po dobrze widocznej ścieżce i zaczynamy zbliżać do trawiastego pagórka. Gdzieś u jego podnóża należy odbić w prawo i podążać dalej za licznymi kopczykami. My niestety przegapiamy ten moment i idziemy za wydeptaną w trawie dróżką. Ta prowadzi nas na lewe zbocze „kopy” i gdzieś ginie, więc później już sami musimy kombinować z drogą pod górę. Nie jest to na szczęście nic ani stromego, ani trudnego technicznie. Można jedynie przemoczyć buty od pełnych porannej rosy trawek. Podejście na trawiastą „kopę” (wariant bardziej prawidłowy, z drogi powrotnej). Po chwili podchodzenia docieramy na wypłaszczenie, którym (tu już za kopczykami) zbliżamy się do piargów zlokalizowanych pod ścianą Szatana. Gdzieś w ich pobliżu urządzamy sobie krótki postój na drugie śniadanie. Podejście grzbietem „kopy” w stronę piargu u podnóża ściany. Zakończywszy postój ruszamy dalej, kierując się na prawą część rumowiska. Przechodzimy pomiędzy kamieniami, a następnie odbijamy jeszcze bardziej w prawo na szeroką, trawiastą półką w zboczu masywu. Przejście przez rumowisko i skręt na skośną, szeroką półkę. Przez półkę ciągnie się wyraźna ścieżka, która prowadzi nas lekko pod górę w delikatnej ekspozycji. Gdzieś po drodze pojawia się kilka skałek, na których może wystąpić konieczność pomagania sobie rękami. Przejście przez półkę prowadzącą w poprzek ściany masywu. Jedna z niezbyt wymagających przeszkód na trasie. W pewnej chwili, po lewej stronie ścieżki pojawia się stromy, pełen traw i skałek żleb. Wiemy, że w pewnym momencie mamy odbić właśnie w tamtą stronę, jednak to miejsce wydaje się zbyt wymagające, jak na zapowiadane „łatwe 0+”. Decydujemy się więc iść dalej po wydeptanej ścieżce. Stromy żleb po lewej stronie półki oraz ścieżka poniżej niego, której należy się tu trzymać. Droga wznosi się jeszcze przez moment, a później doprowadza nas do eksponowanego miejsca przy niemal pionowych skałkach. Ktoś z grupy idącej za nami podpowiada, że to jest właśnie to „jedynie trudne miejsce”, ale da się go obejść dołem. I faktycznie, kilka metrów niżej biegnie też inna ścieżka, już znacznie mniej eksponowana. Krótki, mocno eksponowany trawers (u góry) oraz jego łatwiejsze obejście dołem. Zbliżenie na oba warianty. Teraz wszyscy decydujemy się na obejście. Mijamy strome skałki i chwilę później jesteśmy przy kolejnym żlebie. Ten jest szerszy, a także znacznie łagodniejszy. Tak, to teraz należy odbić w lewo – nie mamy co do tego najmniejszych wątpliwości. Wejście do żlebu przy końcu półki. Skręcamy i zaczynamy podejście. Ścieżka wciąż jest wyraźna i kopczykowana. Przez dłuższy czas prowadzi prawą stroną żlebu, gdzie idzie się o wiele przyjemniej niż po pełnym kruszyzny środku. Długie podejście prawą częścią żlebu. Tempo mamy dobre, idzie się całkiem fajnie. Przebieg drogi jest dość oczywisty, choć i tak zdarza nam się popełnić drobny błąd w postaci zgubienia kopczyków i niepotrzebnego zejścia do środka. Później jednak wracamy do prawej i podchodzimy już zgodnie z optymalnym wariantem. W pewnej chwili żleb dzieli się na dwie części. Tu przekraczamy żleb i wchodzimy do jego lewej odnogi. Chwilę później natrafiamy na umiarkowanie stromą ściankę, gdzie znów potrzebna jest drobna pomoc rąk. Skręt do lewej części żlebu. Przejście przez nietrudną, kilkumetrową ściankę. Później znów to samo. Podchodzimy żlebem, trzymając się wydeptanej ścieżki i licznych kopczyków. W pewnej chwili dostajemy wybór: odbić jeszcze bardziej w lewo ku pierwszemu z wierzchołków albo iść dalej w górę i dotrzeć do Przełęczy nad Czerwonym Żlebem. Teraz, nie znając jeszcze tak dokładnie pokonywanej trasy, decydujemy się na odbicie w stronę szczytu. Odbicie w stronę szczytu na chwilę przed wejściem na Przełęcz nad Czerwonym Żlebem. Docieramy w pobliże grani i trzyma się jej lewej strony. Skałki na chwilę robią się bardziej strome, lecz sama okolica szczytu nie sprawia już większych problemów. Idziemy jeszcze parę minut, po czym wdrapujemy się na południowy wierzchołek Szatana. Końcówka podejścia na południowy wierzchołek. Na najwyższej ze skałek zauważamy metalową skrzynkę z nazwą szczytu, jego wysokością oraz szkicem masywu – taką samą, jak na wielu innych pozaszlakowych wierzchołkach. W środku jest opakowany wodoszczelnym workiem notes oraz ołówek, którym można wpisać się na listę zdobywców. Skrzynka na szczycie Szatana. W tle dobry widok na Rysy, Wysoką oraz kawałek Gerlacha (sam wierzchołek w chmurach). Widoki z Szatana należą do rozległych i praktycznie po każdej stronie mogą się podobać. Na zachodzie ciągnie się Grań Soliska, po jej prawej stronie wznoszą się Furkot i Hruby Wierch. Gdzieś w oddali wystaje również szpiczasty wierzchołek Krywania. Widok w stronę górnej części Doliny Młynickiej. Przez środek zdjęcia ciągnie się Grań Soliska, w prawej części wznoszą się Furkot i Hruby Wierch. W oddali łatwo dostrzec Krywań. Po przeciwnej stronie mamy Dolinę Hińczową wraz z dwoma stawami, a także jedną z najpiękniejszych polskich (no, częściowo polskich) grani, gdzie znajdują się między innymi Cubryna, Mięguszowiecki Szczyt Wielki, Pośredni i Czarny, a także Wołowy Grzbiet i Wołowa Turnia. Spojrzenie w stronę Doliny Hińczowej oraz znajdujących się za nią Mięguszowieckich Szczytów (od lewej: Wielki, Pośredni i Czarny), Cubryny oraz Wołowego Grzbietu. Ciekawie prezentuje się również Grań Baszt, zarówno po stornie północnej, jak i południowej. Na północ od nas, w odległości niecałych 100 metrów wznosi też drugi wierzchołek Szatana. Widok z drugiego wierzchołka na stronę północną. Po lewej stronie można dostrzec Koprowy Wierch. W oddali polska część Tatr z między innymi Giewontem, Świnicą, Zawratem i Orlą Percią. Południowy odcinek Grani Baszt. W górnej części widać kolejno: Pośrednią Basztę, Małą Basztę oraz Skrajną Basztę, zwaną również Patrią. Po chwili przerwy na południowym wierzchołku postanawiam przedostać się na północny. Do wyboru są dwa warianty: iść ściśle granią albo obejść jej trudności poniżej, po dość wyraźnie widocznej, choć nieco kruchej ścieżce. Dwa warianty przejścia pomiędzy wierzchołkami Szatana: granią (wycena I) albo obejściem poniżej (trudności raczej nie przekraczają 0). Sam decyduję się na grań i ani przez chwilę nie żałuję tego wyboru. Jest nieco trudna (I) i eksponowana, ale czuję się tu dobrze i to kilkuminutowe przejście sprawia mi mnóstwo frajdy. Sam północny wierzchołek też jest warty uwagi – widoki stąd są nawet lepsze niż z południowego. Spojrzenie z północnego wierzchołka Szatana na wierzchołek południowy. Siedzimy chwilę na północnym, potem wracamy na południowy, gdzie zbiera się coraz więcej osób. Jak na poza-szlak, to ludzi tutaj nie brakuje. Przez cały dzień liczba odwiedzających spokojnie mogła przebić nawet 50. Zejście Szatan – Dolina Młynicka Na Szatanie spędzamy niemal 2 godziny. Długo, ale zupełnie nie spieszy nam się na dół. Pogoda dopisuje, a poza tym wiemy, że i tak będziemy pewnie znacznie szybsi od reszty ekipy. W końcu jednak zaczynamy zejście. Z wierzchołka ruszamy na południe i kierujemy się w stronę Przełęczy nad Czerwonym Żlebem. Tym razem nie mogę sobie odpuścić wizyty na niej. Zejście z południowego wierzchołka Szatana. W pewnej chwili można skręcić w lewo na Przełęcz nad Czerwony Żlebem (ów żleb jest po stronie Doliny Mięguszowieckiej) albo w prawo ku Dolinie Młynickiej. Po krótkiej wizycie na przełęczy wracam do żlebu i już razem kontynuujemy zejście. Z góry bardzo wyraźnie widać prowadzącą tędy ścieżkę. Początek zejścia do Doliny Młynickiej. Kawałek dalej schodzimy kilkumetrowym progiem i docieramy do miejsca, gdzie łączą się obie odnogi żlebu. Później kontynuujemy wytracanie wysokości, cały czas trzymając się lewej strony. Przejście przez próg oraz połączenie z drugą odnogą żlebu. Idąc w dół mamy świetny widok na Grań Soliska. To już końcówka żlebu. Za nim, w dolinie dobrze widać niewielki Staw nad Skokiem. Po opuszczeniu żlebu skręcamy w prawo i ruszamy ku prowadzącej wzdłuż masywu półce. Nim tam jednak wejdziemy, trzeba przedostać się przez tę stromą, eksponowaną ściankę. Tym razem decyduję się na wersję trudniejszą, wymagającą podstawiania dwóch czy trzech kroków nad przepaścią oraz mocnego przytrzymania się jednej ze skałek. Później idzie już łatwo. Trafiamy na półkę i po wyraźnej ścieżce docieramy aż na jej koniec. Później schodzimy chwilę przez kamienne rumowisko, a resztę trasy pokonujemy po w większości trawiastej „kopce” nad doliną. Niedługo potem jesteśmy już przy szlaku, gdzie ściągamy kaski i urządzamy sobie dłuższą przerwę. Zejście przez półkę. Wyraźna i pozbawiona trudności ścieżka przez rumowisko oraz trawiastą „kopę”. Końcówka zejścia do Doliny Młynickiej. Powrót do Szczyrbskiego Jeziora Po skończeniu postoju skręcamy w lewo i ruszamy w dół doliny. Przez chwilę idziemy łatwym, dość płaskim teren, po czym docieramy w okolicę Stawu nad Skokiem. Powrót żółtym szlakiem przez Dolinę Młynicką. Staw nad Skokiem. Mijamy staw, a kawałek za nim trafiamy na fragment z gładkimi kamieniami i łańcuchami. Tu tworzą się lekkie zatory, więc decydujemy się obejść to wszystko bokiem, nie korzystając ze sztucznych ułatwień. Dalszy ciąg trasy to długa wędrówka przez dolne piętro Doliny Młynickiej. Początkowo w terenie otwartym, potem wśród coraz wyższej kosodrzewiny. Na końcu pojawiają się i drzewa. Leśny odcinek żółtego szlaku w pobliżu Szczyrbskiego Jeziora. Opuszczamy las i maszerujemy jeszcze chwilę po szutrowej ścieżce. Ta kończy się na granicy zabudowań miejscowości i zamienia w asfaltowy chodnik. Idziemy nim kawałek, po czym znajdujemy jakieś miejsce, gdzie można wygodnie usiąść i zaczekać aż reszta ekipy wróci z Koprowego Wierchu. Telefon odzywa po kilkudziesięciu minutach. Dziewczyny są już niedaleko, więc udajemy się na parking i tam czekamy jeszcze krótką chwilę. W końcu, będąc już w komplecie, wsiadamy do środka i zaczynamy około 2,5-godzinny powrót do Krakowa. Szatan od Doliny Młynickiej – podsumowanie Patrząc wstecz, na swoje dotychczasowe wycieczki poza szlakiem, uważam, że wejścia na Szatana było jedną z łatwiejszych. Na opisywanej tu trasie nie występują ani szczególnie duże trudności techniczne, ani orientacyjne. Mógłbym nawet stwierdzić, że góra nieźle nadaje się na pierwsze w pełni pozaszlakowe wejście (przez „w pełni” rozumiem fakt, że trzeba jednak iść dość długo, a nie tylko podejść na jakiś wierzchołek oddalony o parę minut od szlaku). Sam szczyt uważam zresztą za warty odwiedzenia niezależnie od poziomu czyjegoś pozaszlakowego doświadczenia. Podejście jest ciekawe i urozmaicone, a z obu wierzchołków roztaczają się fantastyczne widoki. Kończąc ten tekst wspomnę jeszcze, że w przyszłości mam zamiar wrócić na Szatana. Na szczyt prowadzą też inne ciekawe drogi, na czele ze słynną Granią Baszt, stanowiącą atrakcyjne wyzwanie nie tylko dla bardzo doświadczonych taterników. Jeśli więc moje górskie umiejętności nadal będą się systematycznie rozwijać, może zawitam na niej już nawet w przyszłym sezonie. Czasami też nie masz na koncie wystarczających środków, by uiścić opłatę za karę na miejscu. Wówczas pozostaje Ci opcja mandatu kredytowego, czyli mandatu z odroczoną datą płatności. Mandat przez internet opłacamy do urzędu skarbowego w Opolu. Opłacenie mandatu przez internet jest prostą operacją, ale wykonujemy ją inaczej okonhel Wylogowany Moderator Posty: 4117 Otrzymane podziękowania: 66 Rendering Error in layout Message/Item: Call to undefined method KunenaUser::getname(). Please enable debug mode for more information. Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. pisaq Wylogowany Platinum Member Posty: 1546 Otrzymane podziękowania: 0 Rendering Error in layout Message/Item: Call to undefined method KunenaUser::getname(). Please enable debug mode for more information. Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. okonek Wylogowany Premium Member Posty: 583 Otrzymane podziękowania: 1 Rendering Error in layout Message/Item: Call to undefined method KunenaUser::getname(). Please enable debug mode for more information. Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Ostatnia edycja: przez Jarecki. Strona:1234 Moderatorzy: spines21, glizdziarz, okonhel Czas generowania strony: s.
Gerlachovský štít je so svojou výškou 2655 m n.m. najvyšším štítom v celom Karpatskom oblúku. Svojou polohou v samotnom strede Vysokých Tatier ponúka nádherný výhľad na všetky svetové strany. Výstup na Gerlach s horským vodcom začneme ráno po stretnutí na Sliezskom dome vo výške 1670 m n.m. Váš horský vodca vás
Koluszkowianie, którzy skracają sobie drogę i wchodzą na wiadukt schodami technologicznymi, skarżą się na policjantów wlepiających im za to Żeby pieszy wszedł na wiadukt „legalnie”, musi to zrobić albo od strony ronda im. Jana Pawła II, albo od ul. Przejazd - mówią mieszkańcy. - Jeśli akurat tak jest mu po drodze, to w porządku. Ale jeśli specjalnie musi nadkładać kilometrów, a do tego na przykład niesie ciężkie zakupy, schody są bardzo dobrym przeszkodą są jednak znaki zakazu ruchu, które przy owych schodach stoją. Do tego są też tablice informujące o tym, że są to schody technologiczne, a więc nieprzeznaczone dla pieszych. - Ale co komu przeszkadza starsza pani, która w ten sposób ułatwi sobie powrót do domu? - pyta radna Maria Kurc, która o tej sprawie wspomniała na ostatniej sesji koluszkowskiej rady miejskiej. Chodzi o policyjne patrole, które ustawiają się w tym miejscu i mieszkańcom, którzy nie stosują się do znaków, wypisują mandaty.
Wraz z nadejściem 2023 roku w kwestii kar za wykroczenia drogowe nie zmieniło się nic. Co więcej – ustawodawcy nie mają w planach nowelizacji ani wprowadzania zmian w zakresie wysokości mandatów za przekroczenia prędkości czy złe parkowanie. Niestety, kierowcy nie mają żadnej gwarancji tego, że taki stan rzeczy utrzyma się do
Dwa tysiące złotych mandatu będzie musiało zapłacić kilku poznaniaków, którzy weszli na tory przy opuszczonych zaporach. Policjanci dziwią się, że widmo wysokiego mandatu i ryzykowanie własnym życiem, na niektórych nie robi wrażenia. Od rana w okolicach przejazdów kolejowych pojawili się policjanci z poznańskiej drogówki. Chcieli sprawdzić jak wygląda bezpieczeństwo w rejonie, gdzie ulica i chodnik krzyżuje się z torami kolejowymi. Patrole policji pojawiły się na ul. Starołęckiej, Opolskiej, Lutyckiej oraz Grunwaldzkiej. I niestety nie obyło się bez mandatów. Niestety, pomimo licznych apeli o przestrzeganie przepisów na przejazdach kolejowych, jak wynika z policyjnych kontroli zdarzają się przypadki, kiedy zarówno kierowcy, jak i piesi je lekceważą– mówią policjanci. źródło : policja Efekt kontroli był takie, że kilkanaście osób zostało przyłapanych na gorącym uczynku na łamaniu przepisów ruchu drogowego. 7 osób zostało ukaranych mandatami (w tym 5 osób mandatami w wysokości 2000 zł). Policjanci dodają, że do najczęściej popełnianych wykroczeń w rejonie przejazdów kolejowych należą: ignorowanie znaku stop lub sygnalizacji świetlnej, wjazd na przejazd podczas otwierania lub zamykania się rogatek, omijanie zamkniętych rogatek, wjazd na przejazd pomimo braku możliwości kontynuowania dalszej jazdy. Artur Adamczak Grzywna za wychodzenie z domu podczas kwarantanny. To nie żarty! Premier Mateusz Morawiecki poinformował w piątek, 20 marca 2020 r., o wprowadzeniu w całym kraju stanu epidemii. Uwielbiam te momenty, gdy to, co robię i planuję przestaje mi wystarczać. Wtedy do głowy przychodzą wszelkie “naj”. Po przejściu setek kilometrów w Tatrach w moich marzeniach zaczął pojawiać się on – Gerlach. Jest to niemałe wyzwanie pogodowe i logistyczne, więc ciągle odkładałam je na później. Tymczasem tuż po rozpoczęciu się nowego roku, Ewa rzuciła hasło, że dzwonimy do przewodnika i robimy to. Zaliczka wpłacona, nie było odwrotu. Przygotowania W tak zwanym międzyczasie cała moja energia skupiła się na zdobywaniu Korony Polskich Półmaratonów i wyjazdach krajoznawczych, zatem o misji G pomyślałam poważnie mniej więcej wtedy, gdy w Tatrach nastąpił majowo-czerwcowy atak zimy. To mogło mocno przesunąć termin wejścia. Na szczęście na tydzień przed dniem zero prognozy przewidywały jedynie duże zachmurzenie, a większość śniegu zdążyła stopnieć. Przemek, nasz przewodnik, poinformował, że możemy zabrać trzecią osobę. Choć wiedziałam, że odpowiedź będzie negatywna, zaproponowałam tę spontaniczną akcję mojemu M. O dziwo się zgodził. Dojazd i początek wejścia Nieprzewidziane korki, późny wyjazd i postoje po drodze sprawiły, że w kwaterze byliśmy dopiero po 21:00. Głodni, bez obiadu i z perspektywą pobudki o 3:00. Nastroje nie były najlepsze, dlatego też postanowiłam jak najszybciej położyć się spać. Sama pobudka nie należała do najlepszych w moim życiu, ale perspektywa zdobycia szczytu wynagrodziła wszelkie niedogodności. Zgodnie z umową z Przemkiem, mieliśmy stawić się w Tatrzańskiej Polance tuż po 5:00, by stamtąd ruszyć samochodem do Domu Śląskiego. To właśnie tam zaczyna się nasz trekking. Wszystko w środku trzęsie mi się jak galareta. Czy to ten moment, gdy powinnam tu być? Czy na pewno jestem na tym etapie górskiej drogi? Czy poradzę sobie kondycyjnie? Nie ma czasu na filozoficzne pytania – ruszamy. Dolina Wielicka to jedyny znakowany fragment całej trasy. O tak wczesnej godzinie moja kondycja jest bytem, który nie istnieje, więc poczułam ciężar sytuacji. Na szczęście po godzinie trekkingu związujemy się liną i ruszamy w ścianę. Niebo jest niemal w pełni zachmurzone i wygląda na to, że powinniśmy pożegnać się z jakimikolwiek widokami ze szczytu. Wielicka Próba okazuje się być nadzwyczaj prosta do pokonania, ale wiem, że to tylko początek. Dalej mamy Wielicki Żleb i ekspozycję, za którą tak tęskniłam. Tak dochodzimy do Przełączki pod Kotłem, by trawersować kolejne żebra, prowadzące nas na szczyt. Następnie poruszamy się zboczem Małego Gerlacha, by chwilę później dostrzec nasz cel. Podnoszę głowę, a moim oczom ukazuje się cudowne, błękitne niebo. Wiatr, który dudnił w uszach zrobił mi prezent w postaci rozwianych chmur. Gdy tylko zobaczyłam krzyż, który znajduje się na Gerlachu, zalała mnie fala łez. Oto spełniło się jedno z moich życiowych marzeń. Trzęsącymi rękami trzymam się skały i dotykam wierzchołka. Dookoła tańczą chmury, a widoczność jest wspaniała. M. przypomina mi o zjedzeniu kanapki, bo latam jak poparzona, robię zdjęcia i chłonę każdą sekundę tej chwili. Wtem M. wyciąga coś z plecaka. Wiem, co to jest, wszak we wrześniu bierzemy ślub. Wypadałoby zerwać z konkubinatem. 🙂 To idealne dopełnienie tego dnia. Wszystko jest tak, jak być powinno. Zejście Przemek przypomina, żebyśmy się zanadto nie rozluźniali, bo czeka nas wymagające zejście, gdzie nietrudno o błąd. Ruszamy w dół, ku Batyżowieckiej Próbie. Wtedy pytam, czy czeka nas coś, co spowoduje, że serce zabije szybciej. Odpowiada twierdząco, zaznaczając, że nie wie, co spowodowałoby u mnie taką reakcję. Cóż, Batyżowiecka Próba dała mi te emocje, których oczekiwałam. Nareszcie. Gdy docieramy do dużego płata śniegu, na powrót czuję senność. Przemek przypomina o zachowaniu skupienia. To nie wyklucza włączenia mojego wewnętrznego dziecka i zarządzenia śnieżnego zjazdu. 🙂 Dalsza trasa jest dość męcząca – to trekking w pełnym słońcu, po chwiejących się kamieniach. Gdy docieramy do Śląskiego Domu, czuję pomieszanie ekscytacji, satysfakcji i ulgi. Zaczynam fantazjować o łóżku. Nim jednak to nastąpiło, udaliśmy się do karczmy, by należycie uczcić zdobycie szczytu. Tak wygląda najszczęśliwszy człowiek na świecie Gerlach to najwyższy szczyt całych Tatr, Karpat i wierzchołek, zaliczany do Korony Europy. To doskonałe preludium do moich kolejnych pomysłów. Informacje praktyczne: Jak wejść na Gerlach? Dla przeciętnego turysty jest to możliwe wyłącznie z przewodnikiem, gdyż obecnie nie prowadzi tam żaden znakowany szlak. Jak się przygotować? Zdecydowanie kondycyjnie. Jeśli zaś chodzi o sprzęt – przewodnik zapewnia kask, uprząż oraz linę, zatem nie ma konieczności zabierania własnego sprzętu. Ile to kosztuje? 1200 zł za 2 osoby, 1350 zł za 3 osoby. Stan na czerwiec 2019 r. Dodatkowo należy doliczyć 10 euro od osoby za przejazd samochodem z Tatrzańskiej Polanki do Śląskiego Domu. Wlicz w to przejazd przewodnika. Ubezpieczenie. Na Słowacji akcje ratunkowe są płatne, zatem polecam wykupić ubezpieczenie kosztów leczenia. Ubezpieczenie od następstw nieszczęśliwych wypadków polecam posiadać cały rok. Zwróć uwagę, aby ogólne warunki umowy włączały akcje z użyciem śmigłowca i wysokości powyżej 2 500 W razie pytań – pisz, jestem do dyspozycji. Czy dam radę? Jeśli przeszedłeś większość polskiej części Tatr, to zapewne tak. Jeśli przeczytałeś w Wikipedii, że to najwyższy szczyt, a dotąd widziałeś tylko Morskie Oko, to zapewne nie. Niejednokrotnie słyszałam o ludziach, którzy po zetknięciu się z bardzo eksponowanym terenem, dostawali ataku paniki. Pokora i doświadczenie to słowa klucze. Zresztą, jeśli należysz do tej drugiej grupy, dobry przewodnik odmówi ci wejścia już po krótkiej rozmowie telefonicznej.

Ile wynosi mandat za brak gaśnicy? To pytanie zadaje sobie wielu kierowców. w trakcie kontroli ruchu drogowego, gdy funkcjonariusz policji skontroluje naszą gaśnicę, jej brak może skutkować mandatem w kwocie od 20 do 500 zł. To dość szeroki zakres, więc warto być uprzejmym wobec naszych stróżów prawa.

Jeżeli wejście na Gerlach jest Twoim marzeniem, to nasz przewodnik pomoże Ci je spełnić. Jesteśmy profesjonalną agencją przewodnicką, a wśród usług które oferujemy, znajduje się właśnie wejście na ten słowackiwierzchołek górski. Jako, że wspinaczka na Gerlach to duże osiągnięcie, jest ono możliwe jedynie z zawodowym przewodnikiem. Jeżeli zdecydujesz się na wejście na Gerlach z przewodnikiem zatrudnionym przez naszą agencję, zyskasz fachową asystę podczas wyprawy. Wejdź na najwyższy szczyt Tatr! Odwiedź naszą stronę i oceń szczegóły oferty. Podlinkuj stronę: Oceń stronę: Currently Ocena: /5 (1 głos) Powiązanie wpisy Mokasyny żeglarskie Komfortowe buty na nogach żeglarza to standard. Jakie nabyć? Które buty żeglarskie są godne polecenia? Przeglądaj wpisy zamieszczane na stronie internetowej a wybierzesz najlepszej jakości mokasyny żeglarskie. Zdobędziesz wiedzę, która pozwoli Ci zrealizować udane zakupy bez... Data dodania: 2021-01-29 Szczegóły wpisu » Zamki do bram Zasuwy, zamki, groty kute to części, za sprawą których możesz wykonać funkcjonalną bramę oraz ogrodzenie. Najważniejsze jest jednak, żeby wybrać rozwiązanie w każdym aspekcie wypełniające oczekiwania, funkcjonujące niezwykle dobrze, a jednocześnie dostosowane do wymagań. Jak jednak... Data dodania: 2020-08-27 Szczegóły wpisu » Korepetycje angielski Będzin Głowisz się, na które szkolenia katowice należy wysłać swoich ludzi? Co da fachowe szkolenie kadry? Na witrynie internetowej prezentujemy korzyści, jakie Twoja firma uzyska decydując się na fachowe szkolenia dla pracowników. A jest ich zdecydowanie bardzo dużo. Każda... Data dodania: 2018-04-27 Szczegóły wpisu » Domy drewniane Największy urok mają domy z drewna. Posiadają w sobie coś takiego, co przyciąga i powoduje, że chce się w nich przebywać. Nie wiesz, z czego to wynika? Odpowiedź na to pytanie znajdziesz na blogu Jest to witryna całkowicie poświęcona domom z drewna. Zamieszczane... Data dodania: 2017-12-19 Szczegóły wpisu » Japońska zielona herbata Zastanawiasz się, czym wyróżnia się na tle innych herbat japońska zielona herbata? Zajrzyj na stronę internetową i dowiedz się. Umieszczone na blogu artykuły opowiadają o herbatach zielonych, które pochodzą z Japonii. Poznasz historię tej herbaty, jej... Data dodania: 2018-04-24 Szczegóły wpisu » Wizyty robotów | Google 2 |

Otóż właściciel czworonoga, który mimo to zdecyduje się wejść z nim na ten teren, może otrzymać mandat nawet w wysokości 500 zł. Co ciekawe, Rzecznik Praw Obywatelskich zwrócił się do rady miasta w Gdańsku o wycofanie z obrotu prawnego uchwały zakazującej wprowadzania psów na cmentarze komunalne .

Można by znaleźć wiele powodów, dla których warto wybrać się, i oczywiście ostatecznie wejść, na Gerlach. Jednak jeden powód jest "nadpowodem". Sensem, przy którym bledną wszystkie inne powody. I wcale nie chodzi o to, że Gerlach jest. Chodzi o to, że Gerlach jest najwyższy. Przynajmniej w Tatrach i Karpatach. Aby wejść na coś wyższego, trzeba przejechać, co najmniej, kilkaset kilometrów. Gerlach jest nawet na tyle bezczelny, że jest wyższy niż Rysy! No kurcze, kiedyś wejść na niego musimy! Jak my, Polacy, zrobimy to odpowiednią ilość razy, to może ten Gerlach wdepczemy w górotwór, z którego miał czelność się wychylić, i nie będzie już wyższy niż nasze najwyższe Rysy? Gerlach nie jest obiektem westchnień wspinaczy. Nie prowadzą na niego trudne, czy spektakularne drogi wspinaczkowe. Jeżeli się na niego wspinać, którąś z dróg wspinaczkowych, to raczej zimą. Z tego też powodu, wstyd przyznać, nigdy na nim nie byliśmy. Więc pewnego wrześniowego dnia, postanowiliśmy na niego jednak wejść. Czy warto? Warto. Wejście turystyczne zapewni nam estetyczne wrażenia. Czy zawsze bez tłoku? Nam się udało. [W innym wpisie podpowiadamy jak wejść na Longs Peak w Górach Skalistych. Zapraszamy!] Skąd wejść na Gerlach? Na Gerlach nie prowadzi żaden znakowany szlak turystyczny. Jeżeli nie chcemy go zdobyć jedną z dróg wspinaczkowych, to musimy wynająć przewodnika. Na dzień dzisiejszy, jest to koszt ok. 1000 – 1200 zł za trzy osoby (przy zalegającym późną wiosną / wczesnym latem śniegu, przewodnik może zabrać tylko dwie osoby). Aby wejść na Gerlach w pierwszej kolejności musimy dotrzeć do Śląskiego Domu (obecnie, jest to bardziej hotel górski niż schronisko – nawet bardziej, niż bardziej…). Można to zrobić na nogach, depcząc szlakiem, bądź zapłacić obsłudze schroniska za wwiezienie (taka przyjemność kosztuje 10 € od osoby, w dwie strony). My wybraliśmy spanie w Roztoce, wczesne dojechanie samochodem do Tatrzańskiej Polanki, po czym jazdę na przywiezionych ze sobą rowerach. Na rowerze do Domu Śląskiego? Dlaczego nie! (fot. To zapewniło szybki i wygodny dojazd do Śląskiego Domu, a nie naruszyło naszej sportowej etyki dotarcia na szczyt z dna doliny. Poza tym, już po wszystkim, czeka nas wygodny i szybki zjazd… Nie polecam jednak tej wersji dla osób nie jeżdżących rowerem po górach, czy o słabszej kondycji. Może się to odbić na tempie wchodzenia w godzinach późniejszych. Do pokonania na rowerze jest dystans 7 km i 650 metrów w pionie. Można oczywiście przed wejściem spędzić noc w Śląskim Domu, a na szczyt ruszyć bardzo wcześnie. Jednak osoby o dobrej kondycji mogą to bez problemu zrobić w ciągu jednego dnia, atakując szczyt z Tatrzańskiej Polanki. W Śląskim można (a nawet należy) uzupełnić elektrolity, które wydalimy podczas dotarcia tutaj. A wiadomo, że Słowacy mają elektrolity bardzo wartościowe. Po otarciu piany z warg i nosa, można ruszać dalej. Najczęściej wybieranym (i słusznie) wariantem jest wejście z Doliny Wielickiej przez Wielicką Próbę, a zejście do Doliny Batyżowieckiej. Robimy tak i my. Ze Śląskiego Domu na szczyt pokonać trzeba niespełna 1000 m w pionie. Wyjście na “szlak” Pierwszy odcinek to wygodny szlak w głąb Doliny Wielickiej. Wysokość zdobywamy powoli. Po lewej stronie, w głębi, zaczynamy dostrzegać rozłożysty masyw NASZEJ góry. Nic spektakularnego, ale jednak dużych rozmiarów. W którym miejscu zejść ze szlaku, poinformuje każdego przewodnik. Kierujemy się słabą ścieżką w stronę wielkiej wanty, którą mijamy i wchodzimy w ewidentny, spory żleb. W nim można po raz kolejny (i ostatni) uzupełnić elektrolity, po czym ruszyć (bez wycierania elektrolitowej piany z warg i nosa) wygodnie do góry. Tutaj można również ubrać uprząż i kask. Po wyjściu ze żlebu kierujemy się w lewo, aby dojść do końca systemu wygodnych i szerokich półek. W tym miejscu przyda się przewodnik do wskazania miejsca, w którym należy skierować się do góry (widać punkty asekuracyjne). Związujemy się liną i ruszamy. Docieramy do łańcuchów i szybko zdobywamy wysokość. Ten odcinek to trudności porównywalne z naszą Orlą Percią, może bardziej eksponowane i wymagające mocniejszego trzymania się łańcuchów (trudności I – II). Po wyjściu z eksponowanego terenu do Siodełka nad Kotłem, czeka nas żmudne zdobywanie wysokości Żlebem Darmstadtera (a raczej w okolicach tego żlebu, wyszukując najlepsze przejście). Jest tutaj bezpieczniej, trzeba jedynie uważać gdzie stawia się stopy. Jednak każde podejście, nawet najdłuższe, kiedyś musi się skończyć, więc w końcu wychodzimy na Przełęcz Tetmajera (Gerlachovskie sedlo). Teraz następuje najciekawszy – w mojej opinii – odcinek, czyli grań. Wspinaczkowo łatwa, ale miejscami eksponowana, wymagająca wyszukiwania najłatwiejszego przejścia. Na grani powyżej Przeł. Tetmajera (autor: Podczas pokonywania grani warto spojrzeć za siebie. Każdy wpadnie w zdumienie na widok wyraźnych resztek samolotu. Katastrofa miała miejsce w 1944 roku, a samolot przerzucał partyzantów. Naprawdę niewiele brakowało, aby minąć szczyt, o który rozbił się samolot. Miejsce katastrofy odkryto przypadkowo dopiero po roku – czas wojny nie służył poszukiwaniom. Nie będę bawił się w Słowackiego, i nie będę Kordianem – więc w tym tekście nie pozostanę długo na szczycie i nie będę kwieciście opisywał wrażeń widokowych. Wspomnę tylko, że wejście trwa najczęściej ok. 4-5 h. Uzupełniamy kalorie energetycznymi batonami i kierujemy się w dół. Zejście ze szczytu Zejście prowadzi Batyżowieckim Żlebem, przez Batyżowiecką Próbę (zimą tędy wchodzi i schodzi się z Gerlacha, ponieważ wejście przez Wielicką Próbę jest zimą trudniejsze i ryzykowniejsze). Początkowo żleb nie należy do najciekawszych. Dokładna droga zejścia jest uzależniona od ilości śniegu (potrafi zalegać w lecie). Trzeba uważać, aby nie strącić kamienia i aby nie zostać trafionym kamieniem zrzuconym z góry przez nierozważnego turystę. W najbardziej eksponowanych miejscach (Batyżowiecka Próba) czekają klamry i sztuczne ułatwienia. Ja zawsze preferuję wejścia od zejść. Nie lubię żmudnego oddawania zdobytych metrów (chyba, że mam na nogach narty), moje kolana protestują przeciw takim atrakcjom. Droga w dół jest ewidentna i nie nastręcza problemów orientacyjnych. Musimy dojść do Magistrali Tatrzańskiej (obok Batyżowieckiego Stawu) i tym szlakiem wrócić do Śląskiego Domu. Tych, co bolą nogi, mogą wynająć sobie w Śląskim Domu rower, i zjechać na nim w dół. Co prawda dzięki grawitacji, ale jednak bez pomocy pojazdu silnikowego. Czyli etycznie. My mieliśmy swoje rowery, więc szybko i przyjemnie znaleźliśmy się w dolinie. Skala trudności Na koniec muszę napisać akapit o trudnościach wejścia na Gerlach oraz zejścia z niego. Z pewnością wiele osób, które na Gerlachu były, stwierdzi, iż bagatelizuję trudność wejścia. Mnie osobiście, najbardziej zawsze interesują praktyczne aspekty wejścia: czy trzeba się asekurować (i czy można), topografia, czasy i różne małe, ale istotne patenciki. Postarałem się to przekazać. Jak to więc jest z tymi trudnościami? Pomijam kwestie kondycyjne, każdy wie na co go stać. Nie wyobrażam sobie sensu wchodzenia na Gerlach przez osobę, która żadnego doświadczenia tatrzańskiego nie ma. Jeżeli więc chodzi o trudności techniczne, to: – Osoba wspinająca się, nie zauważy żadnych trudności. Może nawet nie będzie musiała się asekurować. – Dla osoby z mniejszą pewnością siebie, ale obeznaną ze wspinaniem, wystarczy uprząż oraz lonża (kask jest oczywistością). – Osoba sprawna, która się nie wspina, będzie wymagała asekuracji na wejściu po łańcuchach, natomiast na grani i podczas zejścia po klamrach, wystarczy wsparcie i obecność bardziej doświadczonej osoby. Kolega, który był z nami, należał właśnie do tej grupy osób, i asekuracja w wybranych miejscach była wystarczająca dla jego bezpieczeństwa. – Osoba słabiej obeznana z górami, o mniejszej pewności siebie, wymagać będzie asekuracji na większej ilości odcinków – warto wziąć to pod uwagę, gdyż wydłuży czas wejścia. Janusz Gołąb na szczycie Gerlachu ( Każdy przewodnik przed wyjściem w góry wyczuje doświadczenie klienta, a w czasie wejścia na bieżąco będzie dostosowywał tempo czy asekurację do umiejętności swoich klientów. Czy obowiązek wynajęcia przewodnika jest w realiach tatrzańskich plusem czy minusem, to już problem na zupełnie inny artykuł. Życzę dużo słońca na szczycie! Co zabrać na Gerlach latem? Nie przesadzajmy z ilością rzeczy. Co prawda stara zasada mówi, iż lepiej nosić, niż się prosić, jednak mamy wejść na Gerlach i zejść szybko – więc warto iść na lekko. odpowiednie buty niskie lub wysokie, bielizna termiczna; druga warstwa; kurtka membranowa; w razie spodziewanej niższej temperatury dodatkową warstwę termiczną (np. coś cienkiego z ociepliną np. Primaloft – idealne do założenia podczas postoju); czapka; rękawiczki; termos z herbatą; wygodne spodnie, najlepiej z klinem (spodnie wspinaczkowe) plecak ok. 30 l.; butelkę na picie (ok. litra); batony energetyczne, banan itp. apteczka + folia NRC; czołówka, sprzęt wspinaczkowy dostarczy przewodnik. [W innym artykule opisujemy, jak wejść na Gerlach drogą Martina. Zapraszamy do lektury!]

\n mandat za wejscie na gerlach
HdlSS.
  • mlxkue4l3e.pages.dev/10
  • mlxkue4l3e.pages.dev/13
  • mlxkue4l3e.pages.dev/29
  • mlxkue4l3e.pages.dev/43
  • mlxkue4l3e.pages.dev/82
  • mlxkue4l3e.pages.dev/45
  • mlxkue4l3e.pages.dev/2
  • mlxkue4l3e.pages.dev/65
  • mandat za wejscie na gerlach